Czy można połączyć ze sobą dwie pasje i wynieść z tego wartość, która pomoże w rozwoju zawodowym, jednocześnie sprawiając, że AI w fotografii stanie się zbędne? Na końcu tego posta odpowiem na to pytanie. Lato, to w mojej branży czas zwiększonej intensywności. Jest więcej pracy, więcej zdjęć w plenerach, a co za tym idzie, również więcej scautingu lokacji. Niemniej, uważam, że trzeba znaleźć czas na wypoczynek. Chociaż w tym przypadku „wypoczynek” to złe słowo. Marzenie o zobaczeniu wyścigu Formuły 1 na żywo towarzyszyło mi od dziecka, w związku z tym postanowiłem, że jeśli mam się w końcu wybrać na jakiś wyścig, to musi być to któryś z legendarnych torów. Padło na Spa-Francorchamps, czyli Grand Prix Belgii, któremu, w dniu gdy kupowałem bilety, groziło wypadnięcie z kalendarza F1 (całe szczęście podpisali nowy kontrakt na kolejne lata). Wybór trybuny również nie był przypadkowy. Gold Grandstand 3, to nowa, wybudowana w ubiegłym roku, konstrukcja wznosząca się nad ikoniczną sekwencją Eau Rouge-Radillon.
Z tego miejsca świetnie widać wyjście z pierwszego zakrętu, drugą prostą prowadzącą w dół oraz mrożącą krew w żyłach kierowców szykanę, która gwałtownie „odbija” w górę. Przez lata widziałem setki, o ile nie tysiące, przejazdów przez to miejsce, nie mniej takich jazd zaliczyłem w symulatorze, ale dopiero na żywo widać jak stromy jest to podjazd (a zwłaszcza czuć, jak się idzie z plecakiem fotograficznym).
Ciekawostką jest to, że dźwięk bolidów wjeżdżających w szykanę słyszymy z opóźnieniem. Konkretnie najazd na pierwszy lewy róg i charakterystyczne „drapanie” opon po tzw. tarkach dochodzi do naszych uszu gdy pojazd jest już w kolejnym zakręcie. W TV tego nie zauważycie.
Myślę, że trafiłem idealnie jeśli chodzi o warunki pogodowe, bowiem tor w Spa słynie z tego, że gdy pojawia się tam deszcz, to pada tylko na części toru, podczas gdy na pozostałej świeci słońce. Takie zjawisko podczas weekendu zachodziło kilkukrotnie, a siedząc wysoko można zobaczyć tą anomalię niemal w całej okazałości. Oczywiście moje buty i samochód byłyby innego zdania gdyby zapytać czy pogoda dopisała, ponieważ o ile infrastruktura na torze robi spektakularne wrażenie o tyle poza torem… po prostu nie istnieje. Parkingi (to duże słowo) są usytuowane na pastwiskach. A żeby nie było zbyt lekko, cały teren znajduje się przecież w Ardenach, więc mamy do czynienia z kilkunastoma tysiącami samochodów zaparkowanych na podmokłym, górzystym terenie. Mnie na szczęście ominęła frajda płynąca z bycia holowanym przez traktor, ale generalnie polecam by na Spa udać się helikopterem 😉
Wracając do tematu fotografii, bo przecież o tym miał być wpis. Od dawna zajmuję się m. in. fotografią motoryzacyjną. Tyle, że podczas sesji reklamowych samochody stoją w miejscu (urywam rąbka tajemnicy: jak widzicie na zdjęciu auto w ruchu, to ten „ruch” został dodany w postprodukcji poprzez nałożenie odpowiedniego rozmycia), a tutaj gnały z prędkością ponad 300 km/h!
Można powiedzieć, że „wdrażałem się” stopniowo, gdyż najpierw na tor wyjechały bolidy F3, potem F2, a na końcu gwóźdź programu, czyli F1, więc można było się powoli (o ile można tutaj mówić o czymkolwiek powolnym) przyzwyczajać do szarpania się z aparatem wzdłuż toru.
Tak się składa, że podczas tego weekendu Formuła 1 odbywała dodatkowy wyścig sprinterski (jest takich 6 w tym sezonie), więc była to dla mnie dodatkowa okazja, by złapać kilka ciekawych kadrów całej stawki kierowców.
Przemykające z ogromną prędkością pojazdy dały mi nieco do myślenia. Po pierwsze, spójrzcie jakie wrażenie robią „pióropusze” wody unoszące się za bolidami.
Kolejną sprawą jest tzw. motion blur, czyli rozmycie ruchu. Tak jak wspominałem, zazwyczaj robi się to w postprodukcji, a sam samochód stoi, można w ten sposób odpowiednio ustawić sobie kadr, oświetlenie, a potem zastosować rozmycie wg. uznania, sprawiając, że samochód będzie wyglądał jakby został sfotografowany w ruchu.
Problemem powyższej metody jest „sztuczność”. Często ludzie patrząc na takie zdjęcie mówią, że wygląda sztucznie, ale nie potrafią wyjaśnić dlaczego.
A no dlatego, że na torach wyścigowych nie ustawia się lamp błyskowych, nie „maluje się” samochodu światłem.
Poza tym, większość fotografów nie ma bladego pojęcia o wyścigach! Nie rozumieją jak porusza się samochód, jak działa fizyka jazdy. Mogą mieć prawo jazdy, ale to nic nie zmienia.
Ważna jest umiejętność obserwowania zachowania poszczególnych pojazdów w konkretnych warunkach oraz to w jaki sposób widzi je nasze oko.
Nie będę się tutaj rozwodził nad technicznymi zagadnieniami pracy aparatu, ale fakt jest taki, że nie jesteśmy w stanie oddać ruchu w realistyczny sposób za pomocą obróbki graficznej, nie mając przy tym pojęcia jak wygląda dynamicznie poruszający się samochód.
Królowa sportów motorowych zmusiła mnie do pochylenia się nad tym zagadnieniem i po trzech dniach fotografowania pędzących pojazdów udało mi się wyciągnąć pewne wnioski.
Przede wszystkim, na dynamikę ujęcia wpływa więcej czynników niż tylko rozmycie ruchu.
Typów rozmycia, które jednocześnie pojawiają się na zdjęciu jest kilka, to nie tylko rozmycie tła, na którym fotografujemy samochód. Inaczej wyglądają opony, inaczej felgi, a inaczej każda inna ruchoma płaszczyzna pojazdu, nie mówiąc już o odpowiednim oddaniu perspektywy. Czy fotografowie motoryzacyjni biorą to pod uwagę? Skąd! Co najwyżej stosują dwa różne rozmycia: na tło i na koła.
Do tego dochodzi jeszcze aspekt konstrukcyjny, podczas szybkiej jazdy samochód „pracuje”, zachodzi transfer masy, opieranie się na oponach, dobijanie.
Czy zatem należy rozumieć wyścigi, by móc fotografować samochody? Nie, przecież wiele kampanii opiera się na fotografiach samochodów, które stoją w ciekawie oświetlonych kompozycjach, w miastach lub z modelkami leżącymi na masce (kreatywnie).
Chcę jedynie powiedzieć, że nigdy dotąd nie patrzyłem na fotografię samochodów w taki sposób jak teraz. Od dziecka pasjonowałem się wyścigami, ścigam się w symulatorze oraz na gokartach, wiem o tym sporcie całkiem sporo, ale nie przyszło mi do głowy połączenie pewnych aspektów.
Na F1 wybiorę się zapewne w przyszłym roku, może do Abu Dhabi? Nocny wyścig na pewno będzie obfitował w ciekawe możliwości fotograficzne.
A odpowiadając na pytanie z początku – jak najbardziej! Myślę, że od teraz będę starał się o bardziej realistyczne podejście do fotografii, Photoshop to świetne narzędzie, ale pewnych rzeczy nie da się dorobić w postprodukcji. Dobre oko i pewna ręka na ten moment wygrywają nawet z AI.
Wprost nie mogę się doczekać kolejnej sesji motoryzacyjnej 🙂